PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=149266}

Biała Masajka

Die Weisse Massai
6,7 19 815
ocen
6,7 10 1 19815
Biała Masajka
powrót do forum filmu Biała Masajka

Zwróciliście uwagę na sekwencję, w której bohaterka otwiera w Kenii swój sklep, aby wreszcie znów stanąć na nogach. Naiwnie wyobraża sobie, że to będzie tak samo jak prowadzenie sklepu w rodzinnej Szwajcarii, tylko asortyment towarów wystarczy zmienić.
I co się dzieje? Ano, okazuje się, że z miejsca musi na swój koszt kogoś małopotrzebnego zatrudnić, komuś tam zacząć płacić za ochronę - aby uniknąć szykan. A nade wszystko musi rozdawać towary licznym krewnym i znajomym - na kredyt. Miejscowi nawet nie pomyślą, że mogłaby odmówić. I po miesiącach zmagań kobieta posiada w kasetce ledwie kilkaset miejscowych szylingów.
To jest bardzo prawdziwe o Afryce i Afrykanach. W rodzinnym kręgu na ogół nie ma szans, by człowiek umarł tam z głodu - bo krewni i znajomi zawsze pomogą. Ale też nie ma szans na to, by człowiek utalentowany i przedsiębiorczy się wybił. Niech no tylko zacznie mu się dziać odrobinę lepiej - zaraz przypomną sobie o nim setki osób, znanych i nieznanych, i zaczną zeń ssać.
A jeszcze to rozbrajająco naiwne pojęcie o tajemnicach ekonomii ("przecież pieniądze po prostu wyjmuje się z banku")...
Dobrze choć, że jest namiastka sprawiedliwych, nieskorumpowanych sądów, których wyroki się szanuje - w postaci jakiegoś wioskowego starszego.


Żal mi Afrykanów, ale dużo, bardzo dużo czasu musi jeszcze minąć, zanim oni się dopracują swojego własnego, odnoszącego sukcesy, modelu rozwoju. Albowiem z taką wspólnotową mentalnością - chyba nie mają szans.

Film_Polski

Czego się spodziewać po ludziach, którzy na białych patrzą jak na zjawisko i nie potrafią zdejmować ubrań używanych przez cywilizację zachodnią (sic)? Naszła mnie taka smutna refleksja, że Polska pod względem biurokracji niewiele się różni od Kenii, mianowicie aby załatwić jakąś urzędniczą sprawę nieraz trzeba się nabiegać, czekać i jeszcze zdawać na łaskę lub niełaskę pani urzędniczki/pana urzędnika.

Film_Polski

Tyle że to jest według filmu, natomiast według książki cała historia wyglądała inaczej. Od początku zarówno ona jak i on (Corinne i Lketinga używając imion prawdziwych osób) wyznawali zasadę nie dawać na kredyt i interes szedł naprawdę nieźle, a nawet wręcz za dobrze w tym sensie, że było tylu chętnych (chętnych płacących), że Corinne się przepracowywała często nie mając czasu na jedzenie. Jednocześnie była już w ciąży. Kilka razy zapadała na malarię i w końcu bliska śmierci wylądowała w szpitalu. W tym czasie Lketinga zwolnił dziewczynę, z którą jej się bardzo dobrze pracowało, a zatrudnił chłopaka. Był przekonany, że dziewczyna kradła, co jednak było bardzo mało prawdopodobne. Lketinga prawie nie umiał liczyć i był analfabetą. Kompletnie nie panował nad sklepem. Corinne nie było. Zatrudniony chłopak miał wykształcenie, ale nie grzeszył uczciwością. Na kredyt zaczął rozdawać towar właśnie ten chłopak, a nie Lketinga. Prawdopodobnie po to, by cudzym kosztem zaskarbić sobie wdzięczność ludzi/wyrobić pozycję społeczną. Absolutnie nie było żadnego zwyczaju, że mając sklep ktoś po właścicielach oczekuje, że będą rozdawać towar na kredyt, czyli w istocie za darmo. Potem była przeprawa z tym chłopakiem, którą Lketinga najpierw zawalił, a Corinne częściowo mając fart, a częściowo dzięki rozsądkowi, bo dysponując tym zeszytem pokazującym na jakie straty naraził ich chłopak rozdając towar na kredyt, wygrała. Dostali od ojca chłopaka pięć kóz i spisano zakaz zbliżania się chłopaka do Corinne i ich domostwa (bo groził jej maczetą).

Jeśli natomiast chodzi o prawo gościnności polegające na tym, że jeśli ktoś chce się przespać, a w chacie jest miejsce, to ma się powinność go przenocować jak i ma się powinność go ugościć choćby podając herbatę, to faktycznie, ponieważ wbrew temu co pokazano w filmie Corinne niezmiernie ściśle stosowała się do zasad życia Samburu, odkąd przenieśli się do sklepu - zamieszkali w sklepie - dawała przychodzącym ludziom towary bezpłatnie - "gościła ich", jednak później kobieta z wioski poinstruowała ją, że wcale nie ma takiego obowiązku, ponieważ prawo gościnności dotyczy głównie manyatt. Natomiast jeśli ludzie mieszkają w domach, to stosuje się ono wyłącznie do bliższej rodziny małżonków i absolutnie nie ma żadnego obowiązku goszczenia kogo popadnie.

Koniec końców Corinne jak najbardziej miała szansa dobrze zarobić na tym sklepie, ale wynikło parę przeszkód - naprawy samochodu, a następnie zakup drugiego auta okazały się szalenie kosztowne, Corinne miała często problemy zdrowotne, Lketinga nadużywał alkoholu i miraa (czuwaliczki jadalnej) przez co było coraz gorzej z jego poczytalnością. Kiedy potem przenieśli się do Mombasy i Corinne otworzyła sklep z pamiątkami praktycznie od razu miała spore zyski. Niestety Lketinga coraz bardziej popadał w nałogi w związku z czym w końcu zrobiło się już zbyt niebezpiecznie, żeby to przetrwać i naprawdę była zmuszona uciec z kraju.

W filmie na siłę skrócono różne wątki i dużo przekłamano wypaczając przebieg całej historii. Faktyczna historia przebiegała tak, że paradoksalnie pod względem zgrania kulturowego nie było żadnych problemów. To, że małżeństwo się rozpadło wynikło z popadnięcia Lketingi w nałogi, co przydarza się i wśród ludzi "cywilizowanych" i tych "prymitywnych".

Eleonora

Dzięki Eleonora, świetnie się czytało twoją odpowiedź !

Jowi_Ta

Pięknie dziękuję za docenienie :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones