PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=149266}

Biała Masajka

Die Weisse Massai
6,7 19 821
ocen
6,7 10 1 19821
Biała Masajka
powrót do forum filmu Biała Masajka

Niedosyt

ocenił(a) film na 6

Zanim obejrzałam film, przeczytałam 3 części książki i mam olbrzymi niedosyt. Wiadomo nie da się przedstawić wszystkich wątków, ale w przypadku tego filmu zostało ich pomięte zdecydowanie za dużo, przez co więź miedzy głównymi bohaterami jest bardzo spłycona i prawie całkowicie brak jest wątków opisujących zwyczaje Masajów, często przytaczanych przez autorkę w książce. Gorąco polecam 3 część powieści opowiadającą o powrocie Corinne do Kenii po 14 latach i zmianach jakie zastąpiły w tym kraju.

ocenił(a) film na 6
ewelina_szmyd

Zgadzam się, bardzo dużo ważnych aspektów jest pominięte, kiedy książka jest genialna.

ocenił(a) film na 7
ewelina_szmyd

Jak to w filmie, nie da się wszystkiego uchwycić, w końcu autorka książki opisuje swoje przygody bardzo szczegółowo i było ich naprawdę mnóstwo ;)

ewelina_szmyd

jak wyżej dla mnie to jedna z najgorszych ekranizacji książki i robi z autorki rozkapryszaną babę która chciała sobie poużywać z Masajem, a jak się znudziła to uciekła i zostawiła go jak zepsutą zabawkę. A prawda jest zupełnie inna- to była i jest wielka miłość ale dzieli ją zbyt duża przepaść kulturowa i cywilizacyjna. Ona się stara choć wiele rzeczy nie wie i nie potrafi go zrozumieć dostosowuje się,porzuca wygodne życie dla buszu z wielkiej miłośći on, chociaż trochę bardziej obyty i tolerancyjny niż większość jego ludu, nie rozumie poświecenia, nie zna innego życia i nie rozumie że kobieta może mieć własne zdanie i być niezależna. Aby to zrozumieć i tą relację trzeba przeczytać chociaż 1sza cześć a najlepiej wszystkie 3. A film jest porażką i jak wyżej wspomniano za dużo pominięto, co gorsza pomieszano kolejność faktów co jeszcze bardziej uproszcza przekaz. Totalnie spłycona historia bez grama emocji. Najbardziej mi zabrakło ukazania jak ona bardzo walczyła o ten związek, od momentu spotkania na promie, przez uwolnienie z więzienia obcego masaja, przez poszukiwanie go jak wrócił na wieś i odnalezienie go tam, życie tam i walka z urzędami, alkoholizm i zazdrość, po przeprowadzkę do miasta jako ostatniej deski ratunku. Sam wyjazd to też nie tylko ucieczka bo zrobiło się ciężko ale ratowanie życia i zdrowia, totalnie wycieńczonego europejskiego organizmu. Inaczej umarła by tam w końcu na malarię a miała córkę którą nie mogła osierocić. Generalnie pominięto w filmie wszystko co najważniejsze tracąc niezwykłość tej historii. Jedyne emocje to było rozczarowanie i złość na ten film. Ale ja ogólnie wolę czytać książki niż ich ekranizację:)

Ruda_1987

nic dodać nic ująć

ocenił(a) film na 7
Ruda_1987

Ruda 1987 jeżeli wolisz czytać książki niż oglądać ich ekranizacje to sobie je czytaj i opisuj swoje emocje na stronach poświęconych książce,jesteśmy na film webie i opisujemy tu filmy. Denerwuje mnie porównywanie książki do filmu gdyż film trwa trochę ponad 2 h a w książce tak naprawdę nie ma limitów, zapominacie przy tym wszystkim ile czasu pracy i pieniędzy trzeba poświecić na stworzenie filmu jest to bez porównania do napisania książki.Docencie prace aktorów, reżysera, ekipy itp. Ja nie odniosłem wrażenia ze aktorka gra "rozkapryszaną babę która chciała sobie poużywać z Masajem"dostrzegłem dramaturgie tego filmu bo w przeciwieństwie od was skopiłem się na nim a nie na porównywaniu go do książki.Według mnie film jest dobry i polecam jego oglądniecie.

bba84

W tym konkretnym przypadku to pisanie o treści książki jest o tyle uzasadnione, że film jako jej ekranizacja z założenia niby przedstawia historię konkretnych naprawdę istniejących ludzi włączając w to też jakieś tam odzwierciedlenie pobudek ich działania, uczuć itd. Oceniając zachowanie bohaterki filmu ludzie często oceniają tu Corinne Hofmann, uznając, że to przecież film o niej. Problem jednak w tym, że w filmie są rzeczy, których w książce nie było (czytaj: które nie miały miejsca w rzeczywistości), a równocześnie są też pominięte kluczowe dla całości historii kwestie jak narkomania i alkoholizm Lketingi (filmowego Lemaliana). W efekcie mamy bardzo zafałszowany obraz prawdziwych wydarzeń.

Oglądając film oceniłam go jako dobry. Historia ciekawa. Dobrze mi się oglądało. I zgadzam się z Tobą, że można to uznać za dobry, a przynajmniej ciekawy dramat. Przeczytałam książkę i stwierdzam, że choć są pewne podobieństwa, to dotyczą one najmniej istotnych elementów. Jako zmyślona opowieść jest to dalej ok. Jako opis prawdziwych wydarzeń wypada bardzo kiepsko.

Kiedy chodzi o ekranizację wymyślonej powieści - nie biograficznej - różnice między książką, a filmem można bez problemu zignorować, a i często można też uznać je na plus stwierdzając, że w filmie pojawiają się jakieś ciekawe rozwiązania, nowe pomysły, spojrzenia, wątki i w końcu film potrafi być równie ciekawy, jak książka, a i czasem nawet od niej lepszy. W przypadku tego filmu mamy dość kłopotliwą sytuację, bo ma to być historia prawdziwa, a przecież nie jest. O ile zna się fakty naturalne jest pojawienie się chęci oceny jakości odzwierciedlenia rzeczywistości.

Piszesz, że w przeciwieństwie do przedmówców skupiłeś się na filmie, a nie na porównywaniu go z książką, ale te komentarze, których tak wiele na forum, o tym jaka to główna bohaterka jest głupia, płytka, samolubna i nastawiona tylko na seks, to są komentarze ludzi, którzy nie przeczytali książki (często wyraźnie to zaznaczają) i właśnie piszą o swoim odbiorze historii z filmu. I zważywszy na treść filmu taki odbiór jest jak najbardziej możliwy i uzasadniony. Tylko no to jest przykre, bo to dotyczy żyjącej osoby Corinne, dla której takie tego przedstawienie jest bardzo krzywdzące. W rzeczywistości nie było tych sytuacji, w których ona by się buntowała przeciwko tradycjom tych ludzi (wyjątkiem było obrzezanie, ale to też nie tak żeby się przeciwko temu buntowała tylko postawiła sprawę jasno, że skoro się o tym dowiedziała, że coś takiego jest, to niestety nie może poślubić Lketingi - podkreślam - nie może, bo w pełni uznaje i szanuje ich zwyczaje, czyli rozumie, że jak mają taki zwyczaj, że ze ślubem wiąże się obrzezanie, to albo bierze ten "pakiet" albo nic - nie będzie z tym polemizować tylko musi zrezygnować z upragnionego ślubu). W zasadzie całkiem naturalnie przychodziło jej życie według tych zasad i to jest tu bardzo istotne jak i ciekawe, bo to udowadnia, że jej odczucie, że jej ojczyzną - miejscem, które odczuwa jako dom - jest Kenia, a nie Szwajcaria - nie jest jej wymysłem/urojeniem. Ta kobieta naprawdę tak po prostu z natury lepiej była zgrana z Samburu niż ze społeczeństwem i życiem europejskim. Stworzyła związek, w którym mąż mimo że był od niej mniej zaradny, to nie miał powodu do wstydu. Nie było żadnego ośmieszania przed innymi wojownikami. Wręcz przeciwnie. Był podziwiany jako mający taką wyjątkową/specjalną i zaradną, a jednocześnie całkowicie posłuszną, żonę. To naprawdę dość niesamowite, że ona z natury po prostu się tak w to wszystko wpasowała, że te zwyczaje i to wszystko tak do niej pasowały. W filmie przedstawiony jest ciekawy dramat, ale kobieta z tego filmu faktycznie jest dość samolubna i powiedzmy, że niechcący, ale jednak niszcząca swego męża. I można tu się zacząć zastanawiać na ile w ogóle taka historia, jak ta przedstawiona w filmie, jest realistyczna skoro w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Padają komentarze typu "historia tak nieprawdopodobna, że trudno uwierzyć, że zdarzyła się naprawdę" - no ale ona w zasadzie inaczej wyglądała, więc się nie zdarzyła. O to chodzi. Stąd te porównania z treścią książki. Stąd ta dezorientacja czy zakłopotanie osób, które poznały fakty i film. Książka według mnie nie powala samym stylem, ale tu chodzi po prostu o fakty - porównuje się po prostu historię z filmu do rzeczywistej historii. W filmie mamy poruszające zakończenie. Podobało mi się, ale w końcu znając fakty zaczynam się zastanawiać czy taką kobietę jak ta z filmu taki Masaj jak ten z filmu faktycznie by zniósł? W dużej mierze film opiera się na ciągłym odtwarzaniu wrażenia, że to był człowiek z innej kultury, który sobie tam tak spokojnie żył, a ona mu jednak, co tu dużo kryć, namieszała, wtargnęła w świat tradycji, zrobiła bałagan, a potem go opuściła, a on taki w sumie wyrozumiały i całkiem dobry tylko nie potrafiący przebrnąć przez różnice kulturowe, których ona nie rozumiała, na końcu zraniony i porzucony... hmm Ciekawa historia, ale ci Masaje poza starszyzną i kobietami, które po prostu były całkowicie zdominowane przez mężczyzn, czyli Masaje w postaci młodych mężczyzn i chłopców, oni się jednak pchali do tej cywilizacji. To filmowe spojrzenie niby jest ciekawe, ale z drugiej strony, to ciekawsze byłoby zrozumienie tego jak to jest naprawdę, że oni z jednej strony część swoich tradycji kultywują, a z drugiej tak bardzo są nastawieni na życie europejskie. Łatwo jest udawać, że sprawa była tak prosta, że poróżniły ich kultury. Rzeczywistość jest bardziej skomplikowana i w sumie ciekawsza, bo paradoksalnie z dotarciem kulturowym to oni wcale nie mieli problemu.

Właściwie wydaje mi się, że ci Masaje byli dość zagubieni pod tym względem, że właśnie sami nie mogli się zdecydować co do tego na ile oraz ile ze swojej tradycji chcą kultywować. Ciągnęli te swoje zwyczaje jakby siłą rozpędu i dlatego, że robiąc to wiedzieli co mają robić, więc to było proste. Jasne zasady działania. Ale z drugiej strony, jak udawało im się przyczepić do jakiejś Europejki czy w inny sposób wejść do społeczności bardziej cywilizowanej, to byli bardzo zadowoleni. Ci młodsi, którzy zdobyli wykształcenie bardzo mocno odstawali już od starszych pokoleń. Szesnastoletni brat Lketingi jeszcze uznawał np. wagę rytuału obrzezania, ale np. już kwestie związane z zasadami związanymi z gościnnością były dla niego czymś przestarzałym, o czym wiedział, że coś takiego jest, jeśli by to było ważne (byłby do tego zmuszony przez okoliczności) to by się do tego stosował, ale nie widział w tym jakiegoś sensu, traktował to jako niepotrzebny przeżytek. Ci wykształceni ubierali się od razu po europejsku, a potem szukali normalnej pracy w mieście. Faktycznie tradycyjnymi zostawali ci, którzy musieli, bo bez wykształcenia nie mieli po prostu innych możliwości, ale i z tych wielu starało się jakoś wyrwać do nowoczesnego świata zwykle właśnie przez zostanie "boyfriendem" jakiejś białej turystki. Właściwie zadziwiające, że oni jeszcze zupełnie nie wyginęli przy takim podejściu.

Ale wracając do tematu, kiedy ktoś tu pisze o książce, to nie jest to tyle porównywanie filmu do książki, co ocena wiernego przedstawienia omawianej historii z życia. To tak jak by ktoś nakręcił film biograficzny o Hitlerze mający być naprawdę filmem biograficznym, a nie wariacją/fantazją na temat życia Hitlera i w tym filmie Hitler wspierałby Żydów, ale np. Francuzi zmuszaliby go np. poprzez szantaż do robienia Holokaustu. O to tu chodzi. Po prostu nie wiadomo jak coś takiego potraktować kiedy to niby jest ukazywanie prawdziwej historii, a tak mocno zniekształca fakty.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones